Mąkę przesiać, dodać żółtka, jajko, sodę, alkohol i śmietanę, wyrobić gładkie ciasto. Z ciasta oddzielamy mniej więcej ćwiartkę, resztę przykrywamy miseczką. Te ćwiartkę wałkujemy jak najcieniej, bo od tego zależy jakość faworków. Wałkujemy, aż ciasto będzie wręcz... przeźroczyste. Krajemy je wtedy w paski szerokości 3 cm. Te paski z kolei dzielimy na ukośne kawałki długości 8-12 cm (jak wychodzi). W środku robimy 2 - 3 cm nacięcie wzdłuż i przewijamy faworek przez środek, tak aby połowa była na lewą, a połowa na prawą stronę (to dla tych, co pierwszy raz:))))
Topimy smalec w szerokim, płaskim rondlu (najlepiej nie wrzucać od razu całego tłuszczu). Smażenie rozpoczynamy dopiero wtedy , gdy rzucony mały kawałeczek ciasta natychmiast zwija się , rośnie i żółknie. Smażenie na nie dość rozgrzanym tłuszczu powoduje, że chrust przesiąka tłuszczem. Wyjmować na warstwę papierowych serwetek (papierowy ręcznik) do odsączenia, po czym na półmisek i posypujemy przez sitko cukrem pudrem zmieszanym z cukrem waniliowym.