(Nie)zbędne w kuchni.
Dziś mój mąż z racji, że ma urlop zaczął mi plądrować w szufladach w kuchni. Zanim wróciłam, na stole leżał stosik ( jego zdaniem) niepotrzebnych rzeczy, których on nigdy nie widział, abym to ja kiedykolwiek używała.
Cóż, pewnie nie tylko mnie, czasem dopada w sklepie myśl, że akurat ta rzecz jest mi niezbędna do życia jak powietrze, krzyczy z półki '' weź mnie, jestem ci bardzo potrzebny"!
Na poczatku oczywiście wkurzyło mnie już samo to, że śmiał buszować w mojej kuchni. Nie mówię, że mój małżonek jest jakiśm anytalentem kucharskim, ale po jego kucharzeniu kuchnia wyglada jakby przeszło tornado , więc robi tylko to co wymaga użycia mało składników.
Jedyne co mu wolno zawsze, to zmywać !!!
Ale wróćmy do tych gadżecików, co ja tam mam? Wiecie jak to jest, czasem same nie wiemy co mamy.
Na pierwszy ogień wykrawacz do jabłek, użyty raz zaraz po kupieniu, no i dziś w celu pokazania.Nie jest to głupia rzecz, tylko zawsze sie gdzieś zapodzieje,
krajacz do jajek, do gotowanych warzyw-nigdy nie użyty, dobry nóż o wiele lepszy
odcedzacz do puszek, okazało się, że ma tak duże dziury, że nawet fasola przelatuje.
A już nie mówię o łyżkach, drewniane, bambusowe.... ale one zawsze są potrzebne , no chyba , że do lodów, bo użyta raz,
łopatka do krojenia sera, po co ,jak i tak kupuję ser w plastrach,
Czy wy też macie takie przydasie???