Jak już raz zacznę robić coś, co sprawia frajdę i daje dużo satysfakcji, to się tego trzymam :) I tak jest, jeśli chodzi o pieczenie chleba i bułek w domu. Zajęłam się tym kilka miesięcy temu i od tamtej pory czuję ciągłą potrzebę sprawdzania się w nowych przepisach. Jeszcze nie odważyłam się upiec chleba na zakwasie, wszystkie tu proponowane są na drożdżach, ale myślę, że gdy tylko wyhoduję dobry zakwas i chleb na nim upieczony będzie dobry to i w tym kierunku rozwinę swoje umiejętności :) Na razie jednak zostaję przy drożdżach, które zawsze mam w lodówce i wiem, że gdy tylko przyjdzie mi ochota na pieczenie, będę miała podstawowy produkt. Co do innych to również zaopatrzyłam się już w kilka rodzajów mąk, ziaren i otrąb.
Ale do tego chlebka na pszennej mące akurat nie będziemy potrzebować niczego wyszukanego. I dlatego właśnie postanowiłam go upiec w wolnej chwili , choć ostatnio byłam bardzo zabiegana. Wiadomo, jak to jest gdy jeden syn kończy pierwszy rok studiów, drugi pierwszą klasę szkoły średniej, a najmłodszy przez cały czas wymaga naszej uwagi :) Czasem człowiek nie wie do czego ręce włożyć, ale to już jest inna historia ... :)
I jeszcze jedna mała dygresja. Otóż szczerze "mówiąc" , jak do tej pory, wszystkie moje wypieki są tylko z piekarnika. Nie mam maszyny, nie mam specjalnego garnka, o którym też już gdzieś czytałam. I tak naprawdę nie wiem, czy to dobrze, czy źle... Ale póki to, co uda się upiec nam smakuje i nie mamy sensacji żołądkowych, to nie zamierzam zmieniać metody pieczenia..
Co się zaś tyczy tego pszennego chlebka, to fakt, że stosunkowo szybko się go wyrabia był dodatkowym impulsem do tego, by go wypróbować. I jeszcze możliwość pieczenia w keksówce, czyli nie trzeba formować żadnego bochenka, tylko przekładamy ciasto do formy, równamy wierzch i czekamy, aż ładnie podrośnie. Nie, żebym miała jakieś trudności z kształtowaniem bochenków, ale po prostu czasem inny kształt pieczywa również przemawia na jego korzyść.
Tak więc do rzeczy. Jak już wcześniej wspomniałam, by upiec ten smaczny, pszenny chlebek, wystarczy tylko przygotować :
- 700 g mąki pszennej
- 50 g drożdży
- 70 g masła lub margaryny (jak kto woli)
- 500 ml mleka
- 2 łyżki oleju
- 1,5 łyżeczki soli
- 2 łyżki cukru
I jeszcze do posmarowania i posypania wierzchu :
- 1 szt jajo
- 2-3 łyżki ziaren słonecznika (lub innego ulubionego ziarna)
Z podanej porcji wychodzą 2 chlebki upieczone w keksówce.
Jak to zazwyczaj bywa, przy cieście drożdżowym musimy zacząć od przygotowania zaczynu. W tym celu do miski kruszymy drożdże, zasypujemy cukrem i dodajemy kilka łyżek mąki i kilka łyżek ciepłego mleka. Dokładnie wszystko mieszamy i odstawiamy na kwadrans, by zaczyn mógł podrosnąć. W tym czasie topimy tłuszcz i pozwalamy mu nieco ostygnąć.
Do wyrośniętego zaczynu przekładamy resztę produktów-poza olejem- (pamiętając o tym, by mleko było ciepłe) i wyrabiamy ciasto. Łyżką drewnianą bardzo szybko można sprawę załatwić :) Pod koniec wlewamy olej i kilka ruchów wystarczy, by wszystkie składniki się połączyły.
Miskę przykrywamy ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia. Moje ciasto na podwojenie swojej objętości potrzebowało ok. 45 min.
Następnie keksówki smarujemy tłuszczem i wysypujemy bułką tartą. Do każdej przekładamy część ciasta i dajemy mu jeszcze 30 min. Tyle czasu akurat wystarczy, by piekarnik nagrzał się do 180 stopni, bo w takiej temp. pieczywo to musi być pieczone. Na końcu chlebki smarujemy roztrzepanym jajem i posypujemy ziarnami.
Wkładamy do nagrzanego piekarnika i przez 25 min. obserwujemy jak ładnie rosną i się rumienią.
A potem już tylko chwila na ostudzenie i przyjemność jedzenia smacznego, lekkiego pszennego chlebka :)
