Bułki pszenne, to był chyba najczęściej kupowany rodzaj pieczywa przez moich synów. Ale tak było tylko do czasu, w którym sama zajęłam się pieczeniem chleba i bułek. Z racji tego, że przetestowałam już wiele przepisów na chleb i kilka na bułki, postanowiłam upiec te najprostsze i najbardziej "pospolite".
Swego czasu upiekłam nawet bułki żytnie, ale o nich to szkoda pisać, bo w ogóle mi nie wyszły. Jeden z moich synów zażartował nawet, że mogłyby posłużyć jako narzędzie zbrodni :)... Tak były twarde!!! Tak więc tym razem chciałam czegoś prostego, ale smacznego. Oczywiście zawsze piekąc coś po raz pierwszy troszkę się stresuję, czy mi się uda, ale kto nie ryzykuje, ten nie wygrywa :)
Jak zwykle, gdy mam już w dłoniach przepis, zastanawiam się, czy z jednej porcji produktów upiekę tyle pieczywa, by zaspokoić ciągłą potrzebę konsumowania czegokolwiek przez moich synów:) Bo, gdy ma się w domu dwudziesto- i siedemnastolatka, a więc młodych mężczyzn, którzy stale jeszcze rosną, to trzeba wziąć pod uwagę fakt, że ich organizmy mają większe zapotrzebowanie na wszelakie propozycje kulinarne :) A, że dodatkowo obaj czynnie uprawiają sport, to już z góry sprawa jest przesądzona! Nawiasem mówiąc, gdybym ja pochłaniała takie ilości pożywienia, to już dawno byłabym najcięższą kobietą na świecie. Zwłaszcza, że ze sportem jestem na bakier. Biegam tylko w kuchni :)!!!
Tak więc rachunek był prosty. Byśmy mogli całą piątką zasiąść do stołu i się najeść, musiałam tych bułeczek upiec z podwójnej porcji, zdecydowanie! Wobec powyższego, składniki poniżej podane wystarczą na upieczenie ok. 18 szt bułeczek wielkością przypominające tzw. kajzerki.
Oto lista składników niezbędnych do wypieku :
- mąka pszenna tortowa 1000 g
- drożdże 40 g
- jajo 2 szt
- ciepłe mleko 500 ml
- sól 3 łyżeczki
I dodatkowo jeszcze 1 jajo, którym będziemy smarować bułeczki, zanim sadzimy je do piekarnika i 1 łyżeczka oliwy potrzebna do wysmarowania miski.
I tutaj niespodzianka :) !!!! Bo absolutnie nie musimy przygotować zaczynu! Po prostu na blat wysypujemy całą mąkę, dodajemy sól i mieszamy, następnie kruszymy drożdże.
Podgrzewamy mleko, można to zrobić w mikrofalówce. Następnie robimy dołek do którego wbijamy jaja i wlewamy powoli ciepłe mleko. W tym momencie pojawia się pewne utrudnienie, bo jeśli w którymś miejscu pęknie nam tama z mąki, to całe mleko poleje się po meblach :) Dlatego najlepiej jest wlewając mleko od razu mieszać je z mąką.
Gdy wszystkie składniki już się połączą wyrabiamy ciasto, które będzie kleiło się do rąk. I tu kolejna uwaga, by nie dosypywać mąki, bo wówczas bułki wyjdą twarde. Wyrobione ciasto przekładamy do naoliwionej miski, przykrywamy ściereczką i czekamy ok. 60 min. aż ciasto dwukrotnie zwiększy swoją objętość.
Wyrośnięte ciasto wyciągamy szybko jeszcze ugniatamy i dzielimy na części. Jak już wspomniałam u mnie było ich 18. Formujemy najpierw kule, a potem naciągamy ciasto i sklejeniem kładziemy na blachę wyłożoną papierem do pieczenia lekko je spłaszczając. Dajemy bułeczkom jeszcze kwadrans. W tym czasie możemy już załączyć piekarnik i i ustawić temp. 200 stopni.
Ostatnim krokiem jest nacięcie ich np. na krzyż i posmarowanie roztrzepanym jajem.
Bułeczki pieczemy ok. 20-25 min, powinny się ładnie przyrumienić. A posmarowane masełkiem i podane np. tylko z pomidorkiem ( moich synów ta opcja odpada, bo na kanapce musi znaleźć się zdecydowanie więcej składników) smakują po prostu wybornie!
I tyle w tym temacie...