Zaopatrując się ostatnio w mąki potrzebne do wypieku pieczywa kupiłam także mąkę żytnią w dwóch typach, czyli typ 2000 i typ 720. Wiadomo nie od dziś, że chleb razowy jest zdecydowanie zdrowszy od pszennego, choć muszę przyznać, że raz na jakiś czas, też bardzo chętnie zjadamy pieczywo pszenne, tak dla urozmaicenia smaków :) Tak więc mając już główny składnik, bez którego nie da się upiec chleba, potrzebny był mi tylko przepis. I tu z pomocą przyszła zaprzyjaźniona sąsiadka, która co prawda przepis posiadała, ale go jeszcze nie "przetestowała". Odważyłam się to zrobić ja...
By upiec ten konkretny chlebek przekonała mnie ilość wszystkich ziaren potrzebnych do jego "produkcji". Ziarna sezamu przyspieszają rekonwalescencję i zapobiegają chorobom nowotworowym. Sezam z kolei pomaga w walce z nadwagą i świetnie nawilża gardło, co przydaje się w problemach z suchym kaszlem. Dodatkowo polecany jest osobom, które nagminnie walczą z zaparciami. Natomiast pestki dyni bogate są w substancje, które wspierają naturalne mechanizmy obronne komórek. No i wreszcie słonecznik, którym od czasu do czasu zajadamy się przy okazji jakiegoś meczu :) Te ziarenka w cudowny sposób pomagają w walce ze stresem, więc to dobrze, że możemy nimi także rozkoszować się przy okazji konsumpcji tego zdrowego i pysznego chlebka.
To dobrze, że obecnie w sklepach nie ma większych problemów z zakupem różnych rodzajów mąk i ziaren potrzebnych do wypieku domowego chleba. To daje naprawdę wiele możliwości i sprawia, że mamy ogromne pole do popisu... Więc nic, tylko się realizować i sprawiać coraz to nowe niespodzianki swoim bliskim, odkrywając przed nimi smakowe możliwości :)
Tak więc utwierdzona w przekonaniu, że chlebek razowy bogaty w ziarna będzie i zdrowy, i smaczny, zabrałam się do roboty. Jak zwykle przy takich "okazjach" wolę, gdy nikt po kuchni mi się nie "pałęta", więc wszystkich moich facetów oddelegowałam do ogrodu na męskie pogawędki, a sama zaczęłam odważać wszystkie potrzebne produkty. A były to :
- mąka pszenna razowa typ 2000 - 600 g
- mąka żytnia typ 720 - 200 g
- mąka pszenna typ 550 - 200 g
- sól 3 łyżeczki
- drożdże 40 g
- woda ciepła 900-1000 ml
- ziarna słonecznika 150 g
- pestki dyni 150 g
- siemię lniane 150 g
- ziarna sezamu 90 g
- łyżka cukru
I jeszcze dowolne ziarna do posypania wierzchu chlebka.
Tradycyjnie cała przygoda zaczyna się od zaczynu :) W tym celu kruszymy drożdże, zasypujemy je cukrem i odstawiamy aż się rozpuszczą. Następnym krokiem jest wsypanie wszystkich rodzajów mąki i soli. Delikatnie je mieszamy.
Potem dodajemy odmierzone i wymieszane ze sobą ziarna i ciepłą wodę. Całość mieszamy, co może okazać się dość trudne, bo ciasto jest bardzo gęste. Ale gdyby okazało się, że jest za gęste zawsze możemy się wspomóc niewielką ilością wody. Chodzi o to, żeby wszystkie składniki ze sobą w miarę dobrze połączyć.
Ciasto od razu przekładamy do wysmarowanych tłuszczem i wysypanych bułką tartą keksówek. Równamy wierzchy, nacinamy je i posypujemy dowolnymi ziarnami (u mnie był to słonecznik). Formy przykryć i odstawić w ciepłe miejsce do wyrośnięcia na ok. 60 min.
Dobrze jest nagrzać wcześniej piekarnik, gdyż wymagana temp. pieczenia to 220 stopni.
Chlebki pieczemy ok. 30 min., mają się ładnie przyrumienić.
Gdy już nieco ostygły moi panowie wrócili z wygnania (dobrze, że było słonecznie i ciepło :)) i zasiedli do kolacji.
Do skromnych osób raczej nie należę, więc powiem tylko, że smakował im bardzo i chwalili po raz kolejny mój wypiek. Warto to robić, by potem ujrzeć zadowolone i uśmiechnięte buzie kochanych osób ... :)
