Bratysława nigdy nie kojarzyła mi się z dobrą kuchnią. Restauracji w tym mieście jest dość mało, a te do których warto pójść, można policzyć na palcach jednej ręki. Jest to dziwne, bo leżące na pograniczu trzech państw, całkiem spore miasto powinno oferować kuchnię bogatą i różnorodną. Jednak bliskie sąsiedztwo Wiednia sporo wyjaśnia. Wystarczy pokonać dystans 70 km między jednym, a drugim miastem by skorzystać z uroków wiedeńskiej gastronomii, która jest na naprawdę wysokim poziomie. W dodatku sami mieszkańcy Bratysławy, bardzo zapatrzeni w „zachód” jakby wstydzą się swojej kuchni.
Cztery lata temu władze miasta postanowiły nieco ożywić stołeczną gastronomię. Do współpracy zaproszono co lepszych restauratorów, kilku lokalnych kucharzy celebrytów i przedstawicieli prasy kulinarnej. I w 2010 po raz pierwszy zorganizowano Slovak Food Festival. Impreza spotkała się z na tyle ciepłym przyjęciem, że w tym roku odbyła się już czwarta edycja tego festiwalu.
I na mnie festiwal zrobił dość pozytywne wrażenie – impreza, choć nieco przaśna, jest bardzo sympatyczna. Choć wybór restauracji jest dość umiarkowany, to można spróbować prawdziwej słowackiej kuchni i zaopatrzyć się w regionalne produkty. Konsumpcję dodatkowo umilą pokazy kulinarne oraz muzyka grana przez zespoły ludowe. Od tego roku ramach festiwalu organizowane są dodatkowo płatne kursy gotowania.
Slovak Food Festival z pewnością nie wydarzeniem, na które trzeba jechać specjalnie, aż tak dużo się tam nie dzieje. Jednak jeśli macie w planach odwiedzenie tego miasta pod koniec maja, to warto wybrać się i na festiwal. Jest to praktycznie jedyna szansa by w Bratysławie zjeść naprawdę dobrze i w zachęcającej cenie.
Więcej informacji o tym wydarzeniu, a także terminy przyszłorocznej edycji znajdziecie na stronie www.slovakfoodfestival.sk
