Zarządzaj plikami cookies
Doradca Smaku logoandPrymat logo
Co ugotował Michel Moran w ostatnim odcinku? SPRAWDŹ

Pułapki żywieniowe

Producenci żywności zastawiają na nas pułapki, by przekonać do swoich produktów. Ale takie postępowanie jest na porządku dziennym także wśród restauratorów, którzy chcą, abyśmy zamówili u nich jak najwięcej. Na wiele z tych pułapek mamy wpływ!

Kiedyś, gdy nie było sklepów samoobsługowych, mało kto czytał etykiety produktów, bo podająca nam je sprzedawczyni miała do obsłużenia jeszcze osoby w kolejce z nami. Trzeba było się spieszyć. Dziś większość z nas zwraca uwagę na to co kupuje, ale często mimo wszystko nie zdajemy sobie sprawy z tego, co niektóre oznaczenia, numery, symbole i tajemnicze skróty oznaczają. Czasem wydaje nam się, że kupiliśmy produkt zdrowy, bo za taki uchodzi w powszechnej opinii, szczególnie w opinii wykreowanej przez media.

 

Producenci żywności zastawiają na nas pułapki. Ma to na celu przekonanie do swoich produktów. Ale takie postępowanie jest na porządku dziennym także wśród restauratorów, którzy chcą, abyśmy zamówili u nich jak najwięcej. Na wiele z tych pułapek mamy bezpośredni wpływ i nie musimy się im poddawać.

 

Pułapki producentów – produkty

Ciemne pieczywo. Jest zdecydowanie zdrowsze od białego, ale pod warunkiem, że jest to pieczywo razowe. Tymczasem wiele piekarni, obserwując popularność ciemnego chleba, jedynie zabarwia je karmelem i zbędnymi dodatkami, a co za tym idzie nie dostarcza nam wielu cennych składników jak to wypiekane z mąki pełnoziarnistej. Dlatego tak ważne jest czytanie etykiet! Prawdziwy razowiec jest twardy i takiego poszukujmy, upewniając się jeszcze co do jego wartości etykietą. Piekarze czasem też sprzedają chleb jako dyniowy lub słonecznikowy, a tak naprawdę ziarna to on ma tylko jako posypkę na wierzchu…

 

Mleko odtłuszczone. Zdrowe jest tylko w małych ilościach, ponieważ mleko pozbawione tłuszczu obniża ciśnienie krwi. Ponadto jest przyczyną osteoporozy, ponieważ ingerencja w proporcje naturalnych składników mleka (usuwanie z niego tłuszczu) jest przyczyną zaburzeń równowagi w gospodarce fosforowo-wapniowej naszego organizmu.

 

Płatki śniadaniowe. Pozornie zdrowe i niskokaloryczne. Ale przecież te polane miodem, czekoladowe czy z orzeszkami są dosładzane, a na dodatek ich wartość odżywcza jest znikoma. Szczególnie płatki typu „crunch” są niewskazane, bo w ich składzie jest ogrom tłuszczu i cukru.

Jeśli chodzi o te dobre dla naszej diety to są to płatki jęczmienne, owsiane i naturalne otręby. Są pełnowartościowym posiłkiem dającym uczucie sytości na długi czas, przy jednoczesnej niskiej kaloryczności. Można je dowolnie łączyć z owocami i przyprawami, np. z pomarańczą i cynamonem.

 

Jogurty owocowe. Jogurt sam w sobie jest bardzo zdrowy. Dostarcza nam cennego białka i wapnia. Ale najzdrowsze są te naturalne! Gotowe jogurty owocowe są dosładzane i to w ilości znaczącej. Dlatego lepiej sięgnąć po jogurt naturalny o około 2% zawartości tłuszczu i dodać do niego owoce. Efekt będzie zbliżony, ale dzięki naturalnym cukrom zawartym w owocach jego kaloryczność będzie znacznie mniejsza. Najlepszy okres na tego typu połączenia jogurtu z owocem to okres letni, kiedy mamy ich pod dostatkiem, jednak także jesienią czy zimą owoce są łatwo dostępne, a możemy też używać mrożonych czy ewentualnie suszonych (w małych ilościach).

 

Wody smakowe. Naturalnej wody nie zmieniają procesy technologiczne, dzięki czemu zachowuje ona czystość mikrobiologiczną i chemiczną. Ale już proces aromatyzacji takiej wody, podczas którego niszczone są naturalne składniki, tej zalety wodę pozbawia, przez co też zawartość witamin i minerałów znacznie się zmniejsza. Poza tym taka woda jest kaloryczna, ponieważ zawiera sztuczne substancje słodzące i konserwanty. Lepiej jest przygotować wodę smakową samemu, np. poprzez dodanie kilku listków mięty i soku z cytryny. Dodawać możemy też inne wyciśnięte soki owocowe, ale i listki bazylii czy plasterki świeżego ogórka.

W sklepie powinniśmy czytać etykiety na butelkach z wodą – powinna tam być zamieszczona informacja o producencie, nazwie produktu oraz składzie i zawartości odżywczej.

 

Soki owocowe. Wiadomo (i tu Ameryki nie odkryję), że najlepsze soki to te świeżo wyciskane przez nas samych. Ale bardzo często sięgamy po gotowe soki w kartonach i butelkach, które na ogół są dosładzane, a często w swoim składzie mają konserwanty i syntetyczne witaminy, które mają uatrakcyjnić i podkręcić smak. Na rynku są dostępne soki oznaczone, jako „bez dodatku cukru”, ale do tych z kolei dodawany jest sok winogronowy, a to podnosi energetyczność całości. Picie takich soków w dużych ilościach to łatwy krok do złapania dodatkowych kilogramów. Dlatego starajmy się wybierać częściej te warzywne – mniej kalorii, a większa zawartość usprawniającego pracę przewodu pokarmowego błonnika. I oczywiście czytać etykiety. A najlepiej jak na wstępie – przygotowywać je we własnym zakresie lub pić czystą wodę, a na smak zjeść świeży owoc.

 

Suszone owoce. Najzdrowsze są świeże i tu nikt nie ma wątpliwości. Ale także te suszone zawierają sporo cennego błonnika i witamin. Problem zaczyna się dopiero wtedy, gdy sięgamy po nie bez umiaru – suszone śliwki, morele, gruszki czy rodzynki są bowiem istną bombą kaloryczną! W 100 g jest aż 300 kcal, podczas gdy ta sama porcja świeżych to tylko 50-70 kcal! Warto po nie sięgać, ale umiarkowanie rzadko i najlepiej, aby pochodziły z upraw ekologicznych.

 

Dżemy niskocukrowe. To prawda, że tego cukru zawierają mniej, bądź wcale. Ale w przypadku dżemów to niekoniecznie zaleta – cukier jest doskonałym, naturalnym konserwantem, więc przetwory słodzone czasem nie potrzebują dodatkowego konserwowania, wystarczy pasteryzacja. A te nisko lub w ogóle nie słodzone w warunkach przemysłowych często są konserwowane chemicznie. Najlepszą alternatywą są oczywiście konfitury domowe – trzeba im poświęcić trochę czasu, ale przynajmniej wiemy co jemy.

 

Pułapki restauratorów

Długie menu – im dłużej czytamy kartę dań, tym większą mamy ochotę zjeść więcej niż zamierzaliśmy. No bo to takie smaczne... i tamto… Dania często są nie tylko opisane, ale także przepięknie zilustrowane co dodatkowo pobudza nasz apetyt. Najlepiej jest skupić się na przystawce, a dopiero po niej przyjrzeć się ofercie dań głównych.

Deser – zanim otworzymy kartę deserów dobrze jest pomyśleć na co tak naprawdę mamy ochotę. Po zobaczeniu zdjęć wielu pyszności nabierzemy ochotę na co najmniej kilka porcji!

Ciepłe bułeczki z masłem na śniadanie, które oferują szczególnie hotelowe restauracje – krótko po zjedzeniu białego pieczywa znów jesteśmy głodni. Powodem tej sytuacji jest jego wysoki indeks glikemiczny, który powoduje szybki wzrost, ale i drastyczny spadek poziomy cukru we krwi. Masło z taką bułeczką to tylko dodatkowy tłuszcz.

Często w restauracjach potrawa podawana jest na wielkim talerzu. Dzięki temu porcja na nim wydaje nam się mniejsza, a tak naprawdę wcale nie musi taka być. Jeśli tą samą porcję położymy na zwykłym talerzu obiadowym może się okazać, że jest on pełny, a nawet, że jest to więcej, niż przyzwyczajeni jesteśmy jeść na co dzień. Bardzo łatwo sobie w ten sposób rozepchać żołądek.

Jednak są restauracje, które podają te porcje w mikroskopijnych wielkościach :) tak małe, że nie jesteśmy w stanie się najeść takim małym daniem głównym, więc zamawiamy kolejne. Kelnerzy na bieżąco sprzątają talerze, więc należy pamiętać i pilnować ile już zjedliśmy, żeby nie zamawiać pomimo braku odczucia głodu, a jedynie z chęci spróbowania kolejnego dania (tak apetycznego przecież!).

 

 Pułapki żywieniowe

Chwyty marketingowe w supermarketach

Wielu producentów płaci dużym (ale i tym mniejszym) sklepom za ułożenie ich towaru na środkowych półkach – tak na wysokości oczu. Stać ich na „zakup” sklepowego miejsca i konkurencyjne ceny produktów, ponieważ szpikując je sztucznymi składnikami obniżają całkowity koszt produkcji. Często jest tak, że najzdrowsze produkty znajdują się na najwyższych półkach, a najtańsze na samym dole.

Najbardziej promowane (opłacone przez producentów) produkty znajdują się na końcach alejek. A to dlatego, żeby sięgać po nie, gdy zakupy robimy w pośpiechu (wtedy nie ma czasu na zagłębianie się w alejki i szukanie produktu tańszego czy zdrowszego). Warto przejrzeć całą ofertę z danej linii, a dopiero potem decydować o zakupie konkretnego produktu i firmy (i czytać etykiety).

 

Nasza lodówka – tu sami na siebie możemy zastawić pułapkę!

Jeśli w lodówce mamy produkty wysokokaloryczne nie stawiajmy ich na wysokości oczu, ponieważ to co widzą oczy mózg każe nam zjeść :) najlepiej schować je do nieprzezroczystych pojemników.

Podczas zakupów nie kupujmy dużych opakowań produktu, który jest nam potrzebny tylko w części, bo potem zdarza się, że zjadamy „na siłę”, żeby się nie zmarnowało.

Półprodukty i gotowe dania – stosując je łatwiej złapać dodatkowe kilogramy. Nie tylko dlatego, że zawierają często konserwanty, barwniki i inne syntetyczne składniki, które przedłużają trwałość, ale i pozostawiają w naszym organizmie szkodliwe toksyny. Także dlatego, że gdy przygotowujemy potrawę sami jej zapach oddziałuje na nas pozytywnie i sprawia przyjemność. Dlatego często siadając do stołu, na którym stoi gotowe danie zjemy go mniej – nasz mózg już się „nasycił” częściowo samym aromatem. No a gdy w mikrofalówce czy piekarniku wylądują pierogi z torebki lub pizza z pudełka nasz organizm nie ma czasu przygotować się na jedzenie – w efekcie zjadamy więcej. A to "więcej" gdzieś się skumuluje jako zbędne kilogramy...

 

DoradcaSmaku.pl zawiera materiały autopromocyjne marek należących do Prymat sp. z o.o.:

Prymat Kucharek tonaturalne smak