Na pewno każdy z nas miał okazję podziwiać obrazy spożywania posiłku, czy to spod ręki słynnych mistrzów czy lokalnego artysty. Jest coś magicznego w jedzeniu, że nawet szeroko pojmowana sztuka nie jest w stanie się tej alchemii oprzeć. I choć na co dzień nie mam nic wspólnego ze sztuką, to czasem lubię spojrzeć kilka wieków wstecz by podziwiać i odkrywać wartość pożywienia ujętą przez znanych artystów.
Dzisiejszy wpis pragnę poświęcić obrazom, ktróre mnie w pewien sposób urzekły i które są zdecydowanie warte uwagi każdego miłośnika kuchni;
Jednym z najważniejszych w histori malarstwa i kuchni jest obraz „Jedzący kartofle” Vincenta van Gogha. Namalowany w 1885 roku to jedno z pierwszych dzieł mistrza. Przedstawia kolację piecioosobej grupy wieśniaków utrudzonych pracą dnia codziennego.
Kartofel – ziemniak- tak zwyczajny i tak pospolity element pożywienia staje się rekomensatą pracy i trudu poniesionego przez rolników. W obrazie można odczuć atmosferę skupienia, mistycyzmu, uwagi z jaką celebrowany jest być może jedyny gorący posiłek cieżkiego dnia. Parujące, gorące ziemniaki to symboliczny hołd złożony naturze i jej darom oraz cieżkiej pracy, która mimo trudów niesie harmonie, szacunek do przyrody i szczęście jakim staje się jedzenie; Mimo mrocznej atmosfery, utrudzonych twarzy wieśniaków, ich oczy są radosne. Za każdym razem kiedy patrzę na ten obraz budzi się w mnie uczucie szacunku dla ciezkiej pracy i wartości pożywienia, o której w biegu dnia codziennego zwyczajnie zapominam, jest jak głos w moim sercu, który przypomina, że nie wszystko kiedyś było pod reką, nie wszystko było w supermarkecie, że każdy owoc natury wymaga szacunku i cieżkiej pracy. Myślę,że jest to jeden z tych obrazów, który raz obejrzany na zawsze zostaje w pamięci;
Kolejny obraz,który zaraz po „Jedzący kartofle” kojarzy mi się z celebracją posiłku po cieżkiej pracy jest dzieło włoskiego XVI- wiecznego malarza Annibale Carracci „Jedzący fasole”. Obraz przedstawia wieśniaka jedzącego z wielkim apetytem porcję fasoli, przegryzając ją chlebem i młodą cebulką, mały stół sugeruje chłopską karczmę; Surowe wnętrze, prostota jedzenia, brak jakichkolwiek serwetek wszystko to sprawia, że czuje się jakbym przeniosła się w czasie i zobaczyła codzienny posiłek naszych przodków. Produkty z którego składa się danie to dary ziemi – fasola, cebula, chleb, wszystko to co rolnicy wypielęgnowali własnoręcznie, zebrali cieżką pracą i co daje im radość dnia codziennego.
Kolejne XVI-wieczne dzieło zasługujące na uwagę to „Chłopskie wesele” Pietra Bruegel. Obraz przedstawia wiejskie przyjęcie weselne; za weselną salę służy stodoła, a za dużą tacę do zup robią drzwi, dzieci siedzą na podłodze oblizując palce, goście siedzą przy stole, jedzą, piją i radują się. Jest jednak coś co ujmuje w tym obrazie najbardziej – podział na zaproszonych i nie. Ci zaproszeni siedzą przy stole, ci „niezaproszeni” czekają za drzwiami na resztki z wesela. Z jednej strony obraz to realistyczna fotografia klasy chłopskiej XVI wieku, z drugiej strony interesujący jest fakt, że „czekanie za drzwiami na resztki z wesela” dla niezaproszonych gości ze wsi było czymś normalnym. W dzisiejszych czasach fakt wręcz nierealny, poniżający,ale gdyby spojrzeć na to z innej strony, kiedy pożywienia brakowało, konserwanie pokarmów było krótkotrwałe, a wokół panował głód, czyż nie wydaje się logiczne, wręcz szlachetne by zostawić resztki z wesela innym?
....
A wy czy macie swoje ulubione obrazy posiłku, które poruszyły waszą wrażliwość i wyobraźnie ?
Z pozdrowieniami
Iwona