Witam,
w ostatnim czasie dużo się mówi o ogromnej liczbie ludzi, którzy głodują, nie tylko na świecie, ale i w Polsce.
Przeprowadzono badania ilości marnowanego jedzenia. Wyniki są przerażające, nie tylko te pozyskane w skali całego kraju, ale przede wszystkim wyniki, które uzyskałam po zbadaniu mojej lodówki:)
Pomyślałm- sprawdzę, co też ciekawego kryje moja lodówka o czym zapomniałam, albo kupiłam tylko dla zasady. I tak też, proszę bardzo;
1. Jajka - 10 szt. po co tyle? Przecież, ani ja, ani mój mąż jajek nie jadamy, chyba tylko jako składnik panierki, czy składnik placka. Aaaa tak, przypomniało mi się... Potrzebowałam 3 szt do masy, 7 zostało. Można by było wykorzystać do omleta, czy kotletów jajecznych, z tym, że tekich rzeczy też nie jemy. Więc chyba placek...
2. Trzy rodzaje szynki ( drobiowa, polędwica, a trzecia to sama nie wiem jaka). Znowu myśl "po co tyle?". I dalej się zastanawiam. Jeść jej już nie będę, bo nie lubię szynki, której nie zjem tego samego dnia w której ją kupiałam. Moja mama wykorzystała by ją do bigosu, bo jak mówi "bigos wszystko przyjmie" :) Chyba skorzystają psy...
3. Dwa jogurty i kubek śmietany - otwarty. Jogurty kupione chyba tydzień temu, już nie pamiętam, ale są zdrowe dlatego sobie siedzą w mojej lodówce ( w sumie, równie dobrze mogłyby stać sobie w sklepie). Kubek śmietany (duży) kupiony, bo potrzebowałam trzech łyżek do ciasta. Reszta stoi. I co z nią zrobić? Do zup nie używam, chyba jedynie do sałaty...
4. Mleko- najlepiej jest z mlekiem. Nie pijemy w ogóle ( dziwne, bo przecież też zdrowe). Stoi sobie 2 litry mleka, no w sumie juz nie dwa, bo ulałam sobie 2 szklanki do budyniu, oczywiście jako składnik masy. Co z resztą? Chyba dla psów.
5. Oooo warzywa (marchwka, 2 pitruszki, cukinia, pół kalafiora, kapusta. cebula). To akurat schodzi mi na bieżąco (jedyna rzecz). Gotuję codzienni zupy dla mojej dwuletniej córci, więc z warzywami nie mam prblemu.
Nie wspominam już o chlebie, bo to jest produkt, który chyba najbardziej się u nas marnuje. Co prawda suszę go i oddaję sąsiadce rodziców, dla królików, jednak nie zmienia to faktu, że u nas w domu nie jest w pełni wykorzystany.
Po dokonaniu tej analizy, stojąc w slepie i trzymając w ręku jakiś produkt, trzy razy zastanawiam się, czy go wykorzystam. Ostatnio robię coś innego. Palnuję sobie co bedziemy jedli następnego dnia ( jak na kolonii :)) i zgodnie z tym co ustalę i co mam na liście - TO KUPUJĘ.
Podzielcie się pomysłami jak Wy robicie zakupy i co robicie jeśli Wam coś zostanie.
Pozdrawiam