Korzenne specjały wieszamy na choince, obdarowujemy nimi bliskich, a ich aromat wprowadza nas w klimat rodzinnych świąt. Wszak Boże Narodzenie pachnie grzybami i piernikiem. Może warto przejrzeć babcine przepisy i wznowić tradycję? Piernik z prostego ciasta przeistoczył się w prawdziwe dzieło sztuki cukierniczej. W ruch poszły specjalnie wykonane foremki. W XIV w. na dworach serwowano korzenne tarcze herbowe i miniaturowe wizerunki rycerzy. Dziś radują podniebienie lukrowane serca i gwiazdki z nadzieniem z marcepanu.
Historie na temat powstania piernika są dość zagadkowe. Jedna z nich głosi, że ojczyzną pierników są Niderlandy. To w Holandii znajdowały się największe porty średniowiecznej Europy. Właśnie tam z Bliskiego Wschodu przywożono wonne przyprawy. Cynamon, goździki czy gałka muszkatołowa były wówczas bardzo drogie. W oczekiwaniu na kupców nie pomagał krótki czas spożycia przypraw, które zamknięte w magazynach i ładowniach często wietrzały lub pleśniały. Do końca nie wiadomo, kto wpadł na pomysł połączenia przypraw w jednym wypieku, jednak to jemu należą się szczere gratulacje!
W Polsce piernik początkowo nazywano miodownikiem, ze względu na słodki dodatek do korzennej masy. Potem przyjęto nazwę piernik, od staropolskiego przymiotnika pierny, który mówił o pieprznym i intensywnym smaku domowego wypieku.
Jeśli choć raz robiliśmy zakusy na domowe pierniczki, wiemy, że ich przygotowanie wymaga czasu i cierpliwości. Według niektórych receptur, czas leżakowania po wypieczeniu to czasem nawet kilka tygodni. Zbyt wczesne skuszenie się na „kamienne ciastko” może poskutkować wizytą u dentysty. Wszystko za sprawą miodu, który ma działanie konserwujące, dlatego wypiek jest początkowo twardy. Dopiero zamknięty w szczelnym pojemniku zaczyna mięknąć. W tym miejscu warto także rozwiązać jedną z tajemnic dzieciństwa – przypomnienia babci lub mamy o tym, by po nie sięgać za wcześnie, były uzasadnione.