Moim ulubionym zachodnioeuropejskim miejscem zakupowym jest holenderski Baazar w niewielkiej miejscowości Bevervijk położonej ok 30 km od Amsterdamu.
W ogromnych halach można znaleźć owoce, warzywa i przyprawy z całego świata. Jest ogromny market azjatycki, w którym możemy kupić kilkadziesiąt rodzajów ryżu, sosu sojowego, tofu, makaronu, alg, ryb, psychodelicznie zielonych ciasteczek z żywicą sojową, woki, urządzenia do gotowania ryzu, koszyczki do gotowania na parze, piękne zestawy do sado....
Nieopodal znajduje się market rosyjski, w którym bez problemu dostaniemy kaszę gryczaną, sało z pieprzem, papryką lub czosnkiem, morską kapustę, suszone ryby, pielmieni...
Moim ulubionym miejscem jest jednak ogromna hala arabsko-indyjska. Zaraz przy wejściu rozstawili się sprzedawcy warzyw i owoców. Założę się, że nie ma takiego owocu, czy warzywa na świecie, którego nie byłoby na tych stoiskach. Bez problemu dostaniemy nie tylko okrę, paksoi, kilka rodzajów bananów (w tym czerwone) i mango, ale też jukę, maniok, balsamkę (czyli bitter gourd), świeże figi, passiflorę, rambutany, liczi, tamarillo....
W następnej alejce królują przekąski - niezliczone ilosci wiekszych i mniejszych oliwek, faszerowanych liści winogron, papryk, pomidorów, serów. Nie warto tam wchodzić z pełnym brzuchem, sprzedawcy częstują, kuszą i nie obrażają się, gdy odchodzimy z pustą torbą.
Kawałeczek dalej zaczyna się przyprawowa mekka - na stoiskach piętrzą się kolorowe curry, masale, chilli, harissa, goździki, pieprze, zioła, mieszanki, każdy sprzedawca zachwala swoje ras el hanout - czyli autorską mieszankę przypraw, aż trudno uwierzyć, że nie jesteśmy na arabskim souku...
ostatnie zdjęcie pochodzi z http://kirbiecravings.com/tag/pandan-cupcakes