Choćbyśmy nie wiem jak dokładnie planowali po domowej imprezie zawsze zostają jakieś resztki - kawałek mięsa, jakieś przystawki, sałatka. Staram się nie wyrzucać jedzenia, więc jestem uzbrojona w pojemniczki róznego kalibru - polecam te ze sklepu którego nazwa jest akronimem imienia, nazwiska i parafii zalożyciela.
Żeby nic się nie zmarnowało trzeba działać zaraz po wyjściu gości.Najłatwiej zagospodarować mięsa - jeśli bardzo przesadziliśmy z ilością, można część zamrozić, z reszty zaplanować dania obiadowe. Zawsze sprawdza się sos grzybowy - pasuje do wiekszości mięs i zabezpiecza przed wysuszeniem w trakcie odgrzewania.
Jeśli należymy do wielbicieli półmisków z wędlinami, a nasi goście niekoniecznie zostajemy z calkiem sporą ilością drobno pokrojonej i nieco obeschniętej wędliny. Z takich plasterków moja mama robiła albo leczo, albo biały barszcz chrzanowy. Leczo jest o tyle wygodniejsze, że nie musimy go zjadać od razu, można je zamrozić lub zawekować, dodatkowo można do niego wykorzystać pomidory, paprykę, a nawet korniszony. Jedna z ukochanych ciotek resztki imprezowego stołu zamieniała w forszmak, ale odkąd podczas jej nieobecności wujek mocno się zatruł stołówkowym forszmakiem potrawa ta została wykreślona z rodzinnego menu...
Wszelkiego rodzaju tarty i quiche można zamrozić. Uwaga - przy odgrzewaniu do piekarnika wedrują zamrożone.
Nieco trudniej uratować surówki i sałatki, które po kilku godzinach na stole niezbyt apetycznie wyglądają i często jedynym wyjściem jest rzeczywiście kosz na śmieci. Można jednak pomyśleć wcześniej. Jeśli podaję surówki i sałatki to w lodówce mam osobno wymieszane warzywa i sos. Na stół wędrują małe ilości mieszane z sosem na bieżąco.
Resztki wina z pootwieranych butelek zlewam do kuchennego antałka i wykorzystuję potem do gotowania. Oczywiście białe osobno i czerwone osobno.
Ciasta i desery przeważnie rozdaję gościom - nikt się nie obraża, a my nie jesteśmy skazani na zasłodzenie :)