Jeżeli na wszystkie pytania odpowiedziałeś twierdząco, zapraszam serdecznie, falafel czeka :).
Przepis wygrzebałam w Kulinarnym Atlasie Świata dołączonym kiedyś, dawno temu do Gazety Wyborczej.
Składniki:
300g ciecierzycy
Pęczek natki
Mała cebula
Spory ząbek czosnku
½ łyżki soli
4 ziarenka ziela angielskiego
Łyżeczka nasion kolendry
½ łyżeczki mielonego cynamonu
½ łyżeczki mielonego imbiru
½ łyżki kminu (nie mylić z kminkiem)
½ łyżeczki sody oczyszczonej
50g ziaren sezamu
Oliwa do smażenia
Wykonanie:
Ciecierzycę zalewamy wodą i odstawiamy na noc do namoczenia.
Ziele angielskie i kolendrę rozbijamy w moździerzu.
Odcedzoną ciecierzycę wrzucamy do rozdrabniacza, dodajemy cebulę- obraną i pokrojoną w ćwiartki i obrany, posiekany czosnek, listki natki pietruszki sodę oczyszczoną, 2 łyżki wody i przyprawy (ziele z kolendrą, cynamon, imbir, kmin i sól). Wszystko razem dokładnie miksujemy na gładką, jednolitą masę.
Z powstałej masy formujemy dłońmi niewielkie kulki, trochę spłaszczamy i panierujemy w sezamie. Smażymy na głębokiej patelni z dobrze rozgrzaną oliwą po parę chwil z każdej strony, aż kuleczki ładnie się zarumienią. Nadmiar tłuszczu możemy odsączyć na papierowym ręczniku.
Podawać możemy na wiele sposobów. Jako przekąskę do maczania w sosach, jako zamiennik mięsa w kebabie, jako danie główne z michą sałaty. Pełna dowolność, ja ostatnio kotleciki, które zostały z poprzedniego dnia, podgrzałam w kremowej zupie z dyni i też wyszło ciekawie :)